niedziela, maja 25

Chapter 1




Wzięłam głęboki oddech i weszłam przez szkolne drzwi. Szłam zatłoczonym korytarzem mijając ludzi, których widzę każdego dnia. Jedna para obściskiwała się przy szafkach inni rozmawiali z przyjaciółmi a ja myślałam tylko o tym, żeby przetrwać dzień i pójść na salę gdzie mogę ćwiczyć. Nagle rozległ się dzwonek na lekcje. Zaczęłam się denerwować bo właśnie czekał mnie sprawdzian z nieszczęsnej historii. Ręce zaczęły mi delikatnie drżeć. Podeszłam do swojej szafki i wyciągnęłam potrzebne mi materiały na zajęcia. Ludzie zaczęli znikać w salach. wzięłam swoje notatki i również zaczęłam się kierować na moje lekcje. Ostatni raz rzuciłam okiem na moje zapiski i drzwi przez które będę musiała przejść. Zamknęłam na moment oczy, żeby się uspokoić, gdy na kogoś wpadłam. Odbiłam się od jego, tak podejrzewam, torsu i upuściłam notatki. Wymamrotałam ciche „przepraszam” i schyliłam się aby je podnieść. 

Zbierałam kartki po kolei kiedy zobaczyłam czyjąś rękę, która mi pomaga. Szybko posprzątaliśmy bałagan, który narobiłam i zaczęłam się podnosić. Uporządkowałam trochę moje papiery i wzięłam resztę od niego. Spojrzałam w górę i to co zobaczyłam zdecydowanie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Blond włosy postawione do góry i niebieskie tęczówki, które przypominały najczystszy ocean. Usta ułożone w cienką linię, a na dolnej wardze czarny kolczyk. Miał w sobie jakiś magnes bo nie mogłam oderwać on niego wzroku. Biały T-shirt i rozpięta koszula w czarno-białą kratę dodawały mu mroku. Tak samo mnóstwo bransoletek na rękach i nisko opuszczone czarne jeansy z paskiem. Z wrażenia jeszcze raz wypuściłam notatki. Zaśmiał się gardłowo na moją niezdarność, a ja byłam czerwona jak burak. Jeszcze raz powiedziałam ‘przepraszam’ i ponownie sprzątaliśmy ten bałagan.

- powinnaś bardziej uważać – powiedział niskim głosem. Przeszły mnie ciarki a serce biło dwa razy szybciej. Jego głos był niemal tak hipnotyzujący jak jego oczy, ale nadal nic nie mogło się z nimi równać. Mogłabym go słuchać godzinami.

- dziękuję za pomoc – wymamrotałam a moje policzku nadal miały kolor głębokiej czerwieni. Był taki onieśmielający i tajemniczy.

-polecam się na przyszłość – Wstaliśmy równocześnie, ale już nie podniosłam na niego wzroku bo wiem jak mogłoby się to skończyć.

– idź na lekcje bo się spóźnisz.- rzekł  z nutką stanowczości i odszedł w swoją stronę. Jak najszybciej poszłam do klasy. Z hukiem otworzyłam drzwi do Sali i wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Pan Slovincki spojrzał na mnie surowo.

- spóźniłaś się. Siadaj i bierz się do pracy- podał mi mój sprawdzian. Ten dzień nie zapowiada się najlepiej.

1 komentarz:

  1. Ciekawie się zapowiada, tylko trochę krótkie rozdziały, ale rozumiem początku są trudne.
    Nie mogę sie doczekać dalszego rozwinięcia! ♥

    OdpowiedzUsuń