W końcu sobota. Wolne od szkoły. Cały dzień tylko z dziewczynami. Miałyśmy
się wybrać na zakupy. Musiałam sobie kupić nowe trampki. Moje stare przemoczone
buty już nie nadawały się do użytku. A tak bardzo je lubiłam. Wstałam rano żeby
zjeść śniadanie z ciocią bo znów wybierała się do pracy.
- Cześć ciociu - powiedziałam z uśmiechem na twarzy i dałam jej całusa w
policzek.
- Witaj słoneczko. Dlaczego masz taki dobry humor? – spytała robiąc kanapki
przy blacie. Usiadłam przy stole patrząc jak robi danie.
- Taki piękny dziś dzień.- wzięłam jabłko z miski i odgryzłam kawałek. - I
wybieram się z dziewczynami na zakupy – Ciocia popatrzyła na mnie uśmiechając
się.
- To świetnie. Weź sobie pieniądze z mojej torebki i przy okazji zapłać
rachunki.
- Dziś też pracujesz w barze? – spytałam. Coraz częściej wracała do domu
zmęczona, bo pracowała tam na nocnej zmianie. Nie rozumiem dlaczego nie chciała
żebym ja też znalazła jakąś dorywczą pracę. Ona pracuje w dwóch pracach i nie
pozwala sobie pomóc. Postawiła talerz z kanapką przede mną. Wstałam i nalałam
gorącej wody do szklanek parząc herbatę. Wzięłam kubki do rąk i również
położyłam je na stole. Ciocia usiadła naprzeciw mnie.
-Niestety tak. Dziś też zostaniesz sama w domu. Chyba, że zaprosisz
dziewczyny.- mówiła odgryzając kawałek kanapki.
- Raczej nie. Obie jutro rano gdzieś jadą. Sam z rodzicami na jakąś
wycieczkę a Olivia odwiedzić brata na studiach.
-Oh.. Rozumiem. Ale dasz sobie rade słoneczko. Prawda? Zawsze sobie dawałaś
radę.- powiedziała z dumą w głosie. Bardzo ją kochałam. To siostra mojej mamy i
tyle razy mi mówiła że jestem do niej bardzo podobna. Nie tylko z wyglądy, ale
i z charakteru. Też była silną kobietą i walczyła do końca jeśli jej na czymś
zależało. Byłam dumna z tego faktu, że jednak mam coś po mamie.
- oczywiście ciociu. Mną się nie przejmuj. - powiedziałam i posłałam jej
pocieszający uśmiech.
*
- Ja nadal nie rozumiem jak mogłaś
go zaciągnąć do tej samej kabiny - wyrzucała z siebie Olivia z niedowierzaniem.
- Może robiliście coś o czym nam nie powiedziałaś?
- mówiłam że to był impuls. - wtrąciłam szybko - Sama nie wiem dlaczego to
zrobiłam. Może spanikowałam. Ok? Proszę, czy możemy zostawić ten temat w
spokoju? - poprosiłam dziewczyny. Cięgle mówiły o tym jakie to nierealne że nas
przyłapały. Miałam już dość ich gadania o tym zdarzeniu. Chciałam jak
najszybciej o nim zapomnieć. Kierowałyśmy się chyba do piątego sklepu z
obuwiem. Nadal nie znalazłam trampek, które by mi się spodobały i były w
niskiej cenie. Kiedy weszłyśmy w oczy rzuciła mi się jedna para ślicznych,
fioletowych butów po kostkę. Podeszłam do nich i popatrzyłam na cenę. Mieściłam
się w tej kategorii. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Te są idealne- powiedziałam do dziewczyn.
- Śliczne- powiedziały równocześnie. Popatrzyłyśmy się na siebie i
zachichotałyśmy. Znalazłam swój numer i przymierzyłam je. Przeszłam kawałek
sklepu.
- Wygodne, tanie i podobają mi się. Wszystkie warunki odhaczone.-
powiedziałam na głos i zdjęłam je. Uśmiech nie chciał zejść z mojej twarzy. Okazał
się że to była ostatnia para numer 37. Z powrotem spakowałam je do pudełka i
podeszłam do kasy. Zapłaciłam za nie i wyszłyśmy.
- To gdzie teraz? - spytałam.
- My się będziemy zbierać - powiedziała ze smutkiem Sam.
- Szkoda, ale zobaczymy się w szkole w poniedziałek. – odparłam z
delikatnym uśmiechem. Przytuliłam dziewczyny i poszłyśmy w odwrotnych przeciwnych
kierunkach. W ostatniej chwili sobie coś przypomniałam.
- Olivia!- krzyknęłam przez cała galerię. Dziewczyna odwróciła się w moją
stronę kiedy do niej podbiegłam.
- Mam ci przynieść te notatki z historii, które pożyczyłam?
- Jeśli to nie będzie problem. Możesz mi je wieczorem podrzucić.
- No to do zobaczenia- pożegnałam się z nimi drugi raz i odeszłam w swoją
stronę. Machałam reklamówką zadowolona z kupna nowych butów. Wyszłam z galerii
i uderzyło we mnie świeże, ciepłe powietrze. Sprawdziłam godzinę. Było po 18. Cały
dzień spędziłyśmy z dziewczynami chodząc po sklepach. Szaleństwo. Niebo było
bez chmur. Ubrałam swoje okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam w stronę domu. Po
drodze zapłaciłam rachunki tak jak obiecałam cioci. Droga do domu zajęła mi
dłużej niż przewidywałam. Po cichu weszłam do budynku. Wiedziałam, że poszła
spać przed drugą pracą dlatego zachowywałam się najciszej jak mogłam. Szybko
pobiegłam do swojego pokoju po notatki Olivii. Wrzuciłam je do torebki i
zeszłam na dół. Napisałam na kartce informację do cioci, że idę oddać zeszyty
przyjaciółce i niedługo wrócę. Moja opiekunka zaczynała zmianę o 20 więc może
uda mi się z nią pożegnać. Przypięłam informację na lodówce, ubrałam kurtkę i
wyszłam. Zamknęłam dom od zewnątrz, włożyłam swoje słuchawki i ruszyłam w
drogę.
*
- Naprawdę już późno. Powinnam
wracać.- powiedziałam i upiłam ostatni łyk herbaty. Wstałam od stołu i podziękowałam
rodzicom Olivii za towarzystwo. Przyjaciółka odprowadziła mnie pod drzwi
swojego domu.
- Dziękuję - rzekła i przytuliła mnie na pożegnanie.
- Uważaj na siebie.- odwzajemniłam jej uśmiech i ruszyłam w kierunku domu.
Mój odtwarzacz grał ‘Evanescence - Bring Me To Life’. Słońce schowało się za
horyzontem a na jego miejsce wstąpił księżyc. Dziś była pełnia, na niebie migotało
mnóstwo gwiazd. Uliczne latarnie świeciły po mojej stronie wiec widziałam drogę.
Szlam chodnikiem w rytm muzyki. Po drugiej stronie były bloki mieszkalne.
Ludzie mieli zgaszone światła w końcu było po 22. Cieszę się, że nie mieszkam w
mieście. Huk, hałas, spaliny - to nie dla mnie. W pewnym momencie piosenka przestała
grać. Zdziwiłam się dlaczego wiec popatrzyłam na telefon. Był wyłączony. Zapomniałam
naładować dziś baterie. Super. Do domu miałam jeszcze kawałek. Ściągnęłam słuchawki
bo i tak mi się już nie przydadzą. Rozglądałam się na około, zaglądając z
lekkim strachem w ciemne uliczki miasta. Słuchałam ciszy, która mnie otaczała. Chciałam
się jak najszybciej znaleźć w domu. W pewnym momencie usłyszałam kłótnie dwóch mężczyzn.
Podeszłam szybciej do zaułka. W ciemności nie widziałam wyraźnie, ale udało mi się
dostrzec dwie postaci. Wysoki mężczyzna w czarnej bluzie z jakimś pomarańczowym
znakiem na plecach, Prawdopodobnie smokiem, stał do mnie tyłem i miał na głowie
kaptur. Przed nim klęczał inny chłopak plącząc i błagając o litość. Przyłożyłam
dłoń do ust kiedy zauważyłam, że stojący ma wyciągniętą bron i celuje w głowę
bezbronnego.
__________________________________________________
Jeżeli ktoś to czyta to bardzo proszę o komentarz bo nie wiem czy jest sens to w ogóle pisać ;/ xx
nawet zwykłą kropkę, kreskę spacje. Będę wdzięczna :)
__________________________________________________
Jeżeli ktoś to czyta to bardzo proszę o komentarz bo nie wiem czy jest sens to w ogóle pisać ;/ xx
nawet zwykłą kropkę, kreskę spacje. Będę wdzięczna :)
woah! Podoba mi się! No i główna bohaterka słuchała mojej ulubionej piosenki... Czuję, że zostanę z tym opowiadaniem na dłużej! Mogłabyś mnie informować? Na twitterze (@idkmyhoran) lub bezpośrednio na moim blogu? Mam tendencje do zapominania co czytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę powodzenia i zapraszam do mnie http://your-nightmare-fanfic.blogspot.com/
Ciekawy rozdzial. Czekam na nastepn;)
OdpowiedzUsuńŚwietne :)
OdpowiedzUsuń